10 marca 2013

Moja przestrzeń

Konie szanują przestrzeń innych koni, jeśli oczywiście są wyżej w hierarchii.
Tak samo powinny szanować naszą przestrzeń. Wokół nas jest niewidoczna bańka, w którą koń nie powinien wkraczać. Powinniśmy tego pilnować, zwłaszcza przy ćwiczeniach z ziemi.

Czasami, jeśli konia o coś prosimy, to warto poczekać chwilę na reakcję, zanim się zmieni zdanie i poprosi o coś innego. Inaczej koń nauczy się, że nic takiego się nie dzieje, jeśli nie reaguje na nasze polecenie.

Konsekwencja to najważniejsze narzędzie w jeździe konnej. Jeśli prosimy konia o zatrzymanie, to nie wolno mu zrobić nawet pół kroku do przodu. Wodze należy trzymać tak długo, aż koń wykona zadanie. Oddanie wodzy oznacza koniec ćwiczenia. Co ciekawe, stanie także należy ćwiczyć. Stanie na luźnej wodzy, tak długo aż nie poprosimy o ruch. Wbrew pozorom to nie zawsze jest łatwe, konik lubi sobie podreptać ;) a nie powinien - stój to stój, as simple as that:)

Czasami przy zatrzymywaniu pomaga kro do tyłu, oducza to wtedy tego ruchu do przodu. Jeśli koń wykonuje dodatkowy ruch, nawet z naszej winy, to należy to poprawić. Każda część ciała konia powinna być przez nas kontrolowalna (tak, wiem, nie istnieje takie słowo, ale tutaj mi ono najbardziej pasuje) i być dokładnie w tym miejscu, w których chcemy. Wiele razy zdarza się tak, że przy zatrzymywaniu, cofaniu, koń kończy trochę w innym miejscu niż chcieliśmy. Trzeba za każdym razem poprawić pozycje konia i skończyć dokładnie tak, jak chcieliśmy.

Zatrzymywanie

Konia można nauczyć prawie wszystkiego. Trzeba być po prostu konsekwentnym, precyzyjnym i cierpliwym.
Najważniejsze jest skupienie się na tym, by nie wykonywać niepotrzebnych ruchów i nie zakłócać koniowi odbioru. Można to trochę porównać do radia - każdy nasz niepotrzebny, nic nie znaczący ruch to szumy radiowe, zakłócające odbiór tego, co chcemy przekazać.
Ważne jest, by kontrolować ciało i ręce (brzmi tak prosto, a w rzeczywistości to proste wcale nie jest!!). Konia możemy nauczyć zatrzymywać się od dosiadu, powinien być w stanie to zrobić nawet z galopu. Jako pomoc możemy stosować rożne dźwięki, na przykład gwizdanie ( i tu ponownie, ważna jest konsekwencja i nie nadużywanie sygnału; żeby koń dobrze zrozumiał o co chodzi, najlepiej ćwiczyć to z ruchu). Mową ciała przekazujemy mu, czy coś w danej chwili od niego chcemy czy nie. Należy prosto siedzieć, nie skręcać się, prosty kręgosłup, patrzeć przed siebie.

Ćwiczenie na rozluźnienie konia to roll backi, branie zadu czy też zginanie głowy (siedząc w siodle prosimy konia o wygięcie głowy w trzech płaszczyznach - i tu ważne jest, żeby koń zginał głowę prostopadle, by nie miał przekrzywionej głowy). Nie wolno pozwalać koniowi wyciągać sobie wodzy, a za każdym razem gdy to zrobi, należy zabrać wodzę z powrotem, w innym przypadku nauczy się, że może to robić. To trochę tak, jak wcześniej pisałam o tym, że jeśli koń chce iść w lewo, to idziemy w prawo. Jeśli na przykład stoimy i koń zrobi krok do przodu, to powinniśmy go cofnąć. W ten sposób uczymy go, że to my decydujemy o wszystkim, co wspólnie robimy.'What ever he chooses, do the opposite', jak mawia Jeff.

Jeśli koń się zapiera, należy użyć wibracji wodzą, tak, żeby odpuścił.


24 lutego 2013

Kłus, naturalny ruch i parę podstawowych rad

Czy zwróciliście uwagę na to, że koń kłusując wykonuje ruchy lewo - prawo - lewo - prawo (bądź odwrotnie oczywiście :P), a nie góra - dół - góra - dół? Najlepiej widać to kiedy na przykład koń ciągnie wóz, bo siedząc na grzbiecie może nie być to łatwe. Podobnie zresztą w stępie, kłoda rusza się na boki. Dlatego właśnie nie należy blokować ruchu konia, lecz podążać za nim.
Jak wyczuć moment w którym najlepiej jest zacząć anglezować?
Kłus powinien być wysiadywany tak długo, jak jesteśmy w stanie delikatnie podążać za ruchem konia i kłusując 'bujać się' lewo-prawo. Dopiero kiedy koń przyspiesza i nie możemy już wysiedzieć zaczynamy anglezować.
Centrum naszego ciężaru powinno się znajdować na wysokości 12 kręgu. Jest to pionowy kręg, w związku z tym najwięcej może 'unieść', im bardziej do tyłu, tym kręgosłup jest słabszy. Ze względu właśnie na kręgosłup tak ważne jest zebranie, ponieważ ogólnie wzmacnia mięśnie wokół kręgosłupa. Im głębiej koń podstawia tylną nogę pod kłodę, tym lepiej, bardziej pracuje mięsień grzbietu.

Żeby kontakt z koniem był lepszy, najlepiej jest mieć długie strzemiona.
Pamiętajcie, żeby (zwłaszcza jeśli używacie wędzidła) nie ciągnąć jednocześnie za dwie wodze, wtedy miażdżycie koniowi język !!! Wędzidło działa wtedy jak łom i to musi być bolesne (aua!). Jeśli już, to należy naprzemiennie lewa prawa wodza lub wibrować wodzą. Idealnie byłoby w zasadzie nie używać wodzy, przecież do jazdy nie potrzeba rąk - powinien z założenia wystarczyć dosiad i nogi. Wiem, wiem, easier said than done ;) Ale tak czy siak, to prawda, rękami łapało się krowy, przestępców etc.  :) :)

Jak powiedział Jeff - jeśli koń reaguje na wędzidło, a na bosal nie, to tylko oznacza, że jest to odpowiedź na ból, a nie nacisk. A jeśli koń reaguje zarówno na wędzidło jak i bosal w ten sam sposób, to znaczy, że jesteśmy na właściwej drodze.

Zdziwienie i szok !!!

Kiedy dowiedziałam się o możliwości wyjazdu za granicę na pół roku moja pierwsza myśl była 'jak wytrzymam tyle czasu bez koni/jazdy konnej?'
Minęły już cztery miesiące i jakoś sobie radzę. Jakoś to chyba najwłaściwsze słowo.. Bo czas szybko leci, de facto nie wiem jak bardzo brakuje mi koni. Fakt, tyłek rośnie, mięśnie flaczeją... ale nie myślę codziennie jak fajnie było by pojeździć.. pogalopować... Raz na czas pomyślę, jak fajnie było by Junę wyczyścić, popaść, przytulić wielkiego pluszaka...
Czuję się po prostu niepełna. Niedokończona. Nie taka, jak zwykle.

Natomiast bardzo, ale to bardzo zdziwiłam się tym, że Juna tęskni. Prosiłam dziewczyny moje o zdjęcia, filmiki... ale już nie chcę ich otrzymywać. Bo widzę jak bardzo jest smutna, marna i ...także nie swoja. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że ona będzie tęsknić! I czy to za mną tęskni, czy po prostu za pracą, to jest to pośrednio (choć serducho mi pęka..) dobra wiadomość!

Beze mnie jej życie jest po prostu nudne - ma dwa konie na padoku i każdy jej dzień wygląda tak samo. Boks, padok, boks, padok... i co jakiś czas ktoś ją weźmie na chwile... a potem znowu to samo. Nawet konie rutyna i nuda dobija jak widać. Jeśli nie wierzycie, to oto jej zdjęcie po czterech miesiącach.. Kto nie wierzy, niech patrzy  >>>>>>>

To nie ten sam koń co wcześniej. Ale spokojnie, wrócę i będziemy znowu w formie !!  A w między czasie parę nowych i parę tych samych wniosków z kursu Jeffa :)

10 marca 2012

Ćwiczenia i rady dla koni 'lecących'

Zgodnie z obietnicą, poniżej przedstawiam porady i ćwiczenia, które pomogły mi w końcu! galopować nie w tempie rakietowym. Jeszcze dużo dużo pracy przed nami, ale te dwa dni spędzone z Jeffem zdziały tzw. cuda. Wiele podobnych informacji możecie znaleźć we wcześniejszych publikacjach, tam są też nagrania z mojej lekcji z Jeffem.

  • Kiedy koń leci do przodu i chcemy go zwolnić, należy go dać na koło, a nie hamować zawsze wodzą.
  • Nos do środka koła, ciągle trzeba pamiętać o wygięciu szyi. Później dzięki temu będzie także łatwiej wziąć zad, etc.
  • Jeźdżąc konno trzeba pamiętać o tym, żeby dawać koniowi jasne i zrozumiałe dla niego sygnały.
  • Jeśli na kole jeździec ma uczucie, że koń się 'wymyka', ucieka spod jeźdzca, trzeba przyłożyć delikatnie zewnętrzną łydkę, tak, żeby koń się ładnie i właściwie wygiął.
  • Żeby ćwiczyć natychmiastowe zatrzymanie, dobrze jest za każdym razem cofnąć konia do miejsca, w którym 1-szy raz poprosiło się go o zatrzymanie.
  • Żeby zadbać o swój dosiad, należy pamiętać o tym, żeby dać pięty na dół (czyli przenieść ciężar na pięty) i dotykać konia całą długością nogi. W ten sposób koń czuje każdy nasz ruch, a dzięki temu może szybciej zareagować, dając nam to, czego chcemy.
  • Jeśli zależy nam na ćwiczeniu lepszej kontroli nad ciałem konia, jedno z ćwiczeń Jeffa polegało na tym, by narysować koło i jeździć po wewnętrznej stronie koła oraz zewnętrznej. Oczywiście w stępie to nic trudnego, ale w kłusie czy galopie, to już nie mała sztuka :). Koncentrując się na narysowanym kole, lepiej jesteśmy  w stanie ćwiczyć równowagę naszego ciała i konia, a linia, którą widzimy pozwala na bardziej precyzyjne sterowanie.
  • Kiedy chcemy coś wyegzekfować od konia - najpierw sugerujemy, następnie prosimy. Jeśli to nie działa, to każemy mu to zrobić. Później zostaje już tylko zmuszenie konia. Tak więc: sugeruję, proszę, każę, a potem zmuszam. Ideałem jest to, żeby koń wykonywał daną czynność zaledwie od zasugerowania mu. Oczywiście wymaga to dużego nakładu pracy i chęci konia :) Pamiętajmy jednak, że aby to osiągnąć, koń musi być zrelaksowany, bo w stresie nikt ani dobrze, ani szybko się nie uczy.
  • W czasie jazdy nie pochylać się do przodu, to zaburza równowagę konia i naszą!
  • Jeśli koń ma kłopot z przejściem z galopu do kłusa, należy mu wziąc zad. Chodzi o to, by koń nauczył się natychmiast reagować na dawane mu sygnały. Aby to osiągnąć, trzeba być bardzo konsekwentnym (a to nie zawsze jest łatwe..).
  • Warto też ćwiczyć wolny i szybki kłus lub zmiany tempa. Ważne jest to, by trzymać się ściśle określonej liczby kroków i znowu - konsekwentnie tego przestrzegać. Na przykład 5 kroków kłusem, 5 kroków stępem, itd. Per aspera ad astra! Bo wierzcie mi, że takie ćwiczenie jest bardzo trudne.. wymaga samodyscypilny i ponownie, konsekwencji.
  • Na prawidłowe i dobre wygięcie konia służą ósemki. Na pewno wszytkim znane ćwiczenie, jedyna modyfikacja - na kole należy zostać tak długo, aż koń się rozluźni. Kiedy to nastąpi, zmieniamy kierunek i idziemy na drugie koło w ósemce. Cały czas trzeba pamiętać o tym, by nos był wygięty do środka (jeśli trzeba to ciągle to poprawiamy). Jeśli z kolei koń za bardzo leci, tracimy go na zakręcie, to trzeba przyłożyć zewnętrzną nogę, lekko, by uzyskać lepsze wygięcie.  

9 marca 2012

Mnóstwo ćwiczenio-porad dla Ciebie i Twojego konia :)

Nie wiem ile tych porado-ćwiczeń wyjdzie, ale kusiło mnie, żeby nadać temu nie przeciętny tytuł :) Miłego czytania, a jeszcze milszego stosowania!!!

Tutaj są ogólne ćwiczenia, przydatne dla różnych koni. W następnej publikacji opiszę już bezpośrednio rady dla mnie i Juny od Jeffa (które przydadzą sie tym, którzy tak jak ja mają problemy z końmi, które lecą do przodu).
  • Jeśli jeździmy na bosalu, to bardzo ważne jest, żeby operować palcami, a nie dłońmi (jest to dość mocne narzędzie, nie wolno konia szaprać i zapomniać, że to nie jest kantar sznurkowy czy zwykły, ostrożnie!). Docelowo operowanie palcami wystarczy, aby konia skręcić, zatrzymać, cofnąć...
  • Teraz ćwiczenie dla koni pędzacych i nie lubiących iść do przodu - jeździmy wzdłuż ściany, 5 kroków do przodu, 2 kroki bierzemy zad do środka, 5 kroków do przodu, 2 kroki chodem bocznym i tak aż do osiągnięcia sukcesu. Taka proporcja kroków dla konia leniwego, dla takiego co chętnie chodzi do przodu, więcej brania zadu i chodów bocznych. Oczywiście decyzja ile kroków co i jak należy do jeźdzca, ale zawsze trzeba pamiętać o tym, że koń musi tyle ich zrobić, ile sobie założymy. Co jest bardzo ważne w tym ćwiczeniu, dążymy do tego, by było perfekcyjnie wykonane, np. 5+2+5+2.... a nie 6+3+8+2, etc :)
  • Jeśli macie wysokiego konia i ciężko jest wsiąść z ziemi, to można spróbować przytrzymać sie grzywy, użyć jej jako lewarka.
  • Jeśli chcemy jeździć więcej ciałem, dosiadem, to ręce muszą pozostać nieruchomo.
  • Przy skręcaniu wodze należy unieść w kierunku skręcania. Jeśli jedziemy w lewo, to lewa wodza prosi, a prawa wspiera (unieść ją trzeba trochę wyżej). Ćwiczenie to można zakończyć zwrotem na zadzie.
  • Jeśli mamy kłopot z tym, by koń szedł do przodu, to nie należy go kopać, tylko ściskać. Kiedy na przykład mamy "wojnę" z koniem, gdzie nas nie słucha i nie chce iść do przodu, to w żadnym wypadku kopnięcie go nie jest rozwiązaniem. Jeśli na ułamek sekundy oderwiemy nogi od jego ciała, to wedle uznania konia, on już wygrał. Czemu? Bo daliśmy mu spokój, a spadającego na niego w kolejnych ułamkach sekundy kopniaka nie kojarzy już z wcześniej 'wygraną  bitką'.
  • Pisałam o tym już wcześniej, ale bardzo ważne jest to, żeby podczas pracy koń nie wykonywał dodatkowych kroków, czynności, o które go nie prosimy. Tak na przykład  nie powinien sam wyciągać jeźdzcowi wodzy z rąk, żeby wyciągnąć szyję. Wiadomo, że jest to potrzebne, żeby roziągnął mięśnie grzbietu i szyi, ale powinien to robić wtedy, kiedy mu pozwolimy, kiedy poczuje, że to my oddaliśmy mu wodzę. W sytuacji kiedy prosimy konia, żeby się zatrzymał, a koń robi dodatkowy krok do przodu, należy o jeden krok go cofnąć. Powinnyśmy skończyć dokładnie w tym miejscu, gdzie chcieliśmy, ani krok w lewo czy prawo. Jeśli będziemy konsekwentni, nauczymy konia, żeby robił tylko i wyłącznie to, o co my go poprosimy.Koń sam nie będzie decydował gdzie ma iść, etc. 
  • Jednym z ćwiczeń na powyższe jest jazda wzdłuż ogrodzenia, bez ścinania, bez wyznaczania drogi przez konia. Powinien iść dokładnie w tym miejscu, w którym chcemy my.
  • Zawsze należy najpierw działać ciałem, a dopiero potem wodzami. Często o tym zapominamy, nie dając koniowi szansy na zareagowanie na subtelne ruchy naszego ciała i od razu szarpiemy go za wodze. Najpierw ciało, a potem ręce! Wodzą nadajemy kierunek, a sterujemy ciałem!
Jeśli cokolwiek jest niejasne, jakieś ćwiczenie, to piszcie, na pewno odpowiem.

Foto: NS

3 marca 2012

Lekcja z Jeffem, part 3

Bardzo fajne ćwiczenie na wygięcie szyi, o którym całkowicie zapomniałam. Kiedy siedzimy w siodle, staramy się się wygiąć głowę konia do nogi. Następnie głaszczemy konia po głowie, policzku, a następnie pozwalamy mu z powrotem wyprostować szyję. Ważne jest, by koń nie wyrywał wodzy i pozostał w zgięciu tak długo, aż nie 'odwołamy polecenia'.

Z założenia, koń powinien od minimalnego sygnału zgiąć szyję. Dobrym ćwiczeniem na wygięcie jest delikatne wzięcie wodzy, podczas tego, gdy idziemy do przodu. Niekoniecznie skręcamy wraz z koniem czy schodzimy na koło, po prostu zbieramy wodzę tak, by koń wygiął szyję, po czym jak zegnie ją, to oddajemy natychmist wodzę (ma być ruch do przodu wraz ze zgięciem).

W czasie jazdy (czy to w stępie, kłusie czy też w galopie) warto zwiększać i zmniejszać rozmiar koła. Pamiętać trzeba tylko o tym, że koniowi nie wolno zmieniać tempa jak sobie chce. Jeśli w galopie przechodzi do kłusa, natycmiast wracamy do galopu, etc.

Remember to work on relaxation.

Linki do nagrań:
http://www.youtube.com/watch?v=vqUN_vFP-iQ
http://www.youtube.com/watch?v=1fa3Q5k_QUU

Później Jeff wsiadł na Junę i sam jej conieco pokazał :) Choć średnio lubi jak jeździ na niej ktoś obcy, to Jeff świetnie sobie poradził. Dał też parę cennych uwag.
To, nad czym na pewno muszę jeszcze z Juną popracować, to przejście z galopu do kłusa. I może tak jak to robił Jeff, częściej powinnam jej brać zad kiedy nie robi tego w momencie, w którym ją proszę. A właściwe proszenie o przejście do kłusa z galopu polega na mocnym siadzie w siodle i skróceniu wodzy.

http://www.youtube.com/watch?v=1fa3Q5k_QUU

 Foto: NS


2 marca 2012

Lekcja z Jeffem, Part 2

Zanim na dobre rozpocznie się pracę z koniem, trzeba doprowadzić do momentu, w którym jest on zrelaksowany, spokojny i może się skupić na jeźdzcu (nie jest zdenerwowany, nie boi się, etc.). Konie lepiej uczą się w takim stanie (nie jest to myślę odkrycie Ameryki :) ciekawa jestem ile na przykład uczy się uczeń w szkole, jeśli  jest zdenerwowany i myśli tylko o tym, by nie wywołano go do tablicy, a nie skupia się na treści).

Jeśli zatrzymujemy konia, to ma od razu stanąć. Gdy się to nie uda, cofamy go do momentu, w którym od początku chcieliśmy go zatrzymać. I tak do momentu, w którym nauczy się stawać od pierwszego syngału.
Ważne jest to, by kontrolować każdy (dosłownie!) krok konia. Ja popełniam często taki błąd, że na przykład w stępie czy kłusie pozwalam Junie iść czasami tam gdzie chce. A, myślę sobie, chwilę odpocznę... Niestety, nie wolno tak. Siedząc na koniu, powinniśmy cały czas jeździć i kontrolować każdy ruch. Jeśli stoimy, a koń pójdzie do przodu, trzeba go cofnąć, Jeśli natomiast pójdzię w prawą stronę, natychmiast trzeba zrobić krok w lewo. Podobnie jeśli chodzi o wyciąganie wodzy. Koń nie powinien tego robić, może rozprostować szyję, kiedy sami damu mu wodzę (czyli ponownie, będzie to nasza inicjatywa, nie jego).
Tylko ostrożnie - mój koń na przykład jest bardzo wrażliwy, często sama daję mu mylne sygnały (nie należy konia karać, jeśli zrobił coś z naszej winy!). Wystarczy, że jedna wodza jest krótsza, a wtedy natychmiast zaczyna skręcać.

Przypomniało mi się, jak Jeff opowiadał, że ktoś w pewnej książce napisał, iż vaquero do jazdy w ogóle nie używają nóg i jeżdżą tylko wodzami. Śmiał się, ponieważ mają oni tak świetny dosiad i konie tak wrażliwe, że reagują na najmniejszy sygnał, na przykład nacisk biodra, vaquero w ogóle nie muszą operować łydką.

Przy cofaniu ważne jest, by koń ładnie zginał głowę, a nie zapierał się. Czuć w rękach i widać w pozycji szyi, czy koń cofa ładnie, czy się stawia.

Wcześniej już o tym pisałam, ale chyba warto powtórzyć - opłaca się używać tricków w czasie uczenia konia, na przykład zatrzymywania pod górkę (co automatycznie będzie dla niego łatwiejsze, niż 'stawanie na żądanie' kiedy zbiega z choćby najmniejszego wzgórza), hamowania przed ogrodzeniem, etc.

Link do nagrania:
http://www.youtube.com/watch?v=hbUXGmvvdxE

Lekcja z Jeffem, Part 1

Polecam najpierw lekturę, a potem obejrzenie nagrania :) Jeśli macie jakieś pytania, pozostawiajcie komentarz, w miarę moich zdolności, postaram się rozwiać wątpliwości.
Głównym celem, dla którego analizuję fragmenty mojej lekcji i opisuję ćwiczenia, jest to, by ktoś więcej niż ja mógł z tego skorzystać i żeby nie zapomnieć wszystkiego, czego nauczyłam się od Jeffa.
No to do roboty..

Długość wodzy od bosala w czasie jazdy powinna być tak dostosowana, by nie ciągnąć niechcący konia za nos. Ręce powinny być przy ciele, natomiast odpowiednia długość wodzy to taka, by przy hamowaniu i zatrzymywaniu konia łokcie nie wychodziły poza plecy!
Należy patrzeć w kierunku, w którym się jedzie. Ciało naturalnie odwraca się za głową w kierunku, w którym spojrzy.

Na kołach należy dbać o to, by koń ładnie wyginał się. Z Juną miałam taki problem, że była sztywna w szyi, a jak już udało mi się ją nakłonić do skrętu szyją, traciłam jej zad. Żeby tego uniknać, należy delikatnie przyłożyć zewnętrzną nogę.

Kiedy koń zrobi coś nie tak, na przykład leci na kole, należy wziąć mu zad (Jeff branie zadu nazywa "double her", co myślę możnaby przetłumaczyć jako łamaniem), a potem natychmiast ruszyć dalej i wrócić do ćwiczenia.

Dobrze jest do nauki wykorzystywać naturalne warunki, tj. hamować pod górę, rozpędzać się w dół, etc.

Jeśli koń leci, dobrze jest go zwalniać na kole - nie ciągnąć za wodze, niekoniecznie brać zad, ale hamować go przez zmniejszanie koła.

Lepiej nie głaskać konia i nie chwalić go zbyt wcześnie, przed całkowitym zakończeniem ćwiczenia. Dlaczego? Jeśli na przykład chcemy konia zatrzymać, on zwalnia, a my go natychmiast głaszczemy, to pochylamy się do przodu, zaburzając sygnał dawany koniowi i zamiast zatrzymać się od razu, robi on krok do przodu - psując zatrzymanie.

Parę złotych myśli
+ Trust, but verify!
+ Rather than fix it, prevent it!
+ I charge you double, if you run me over.

Link do nagrania
http://www.youtube.com/watch?v=xq57CiDZVwk&context=C3504eebADOEgsToPDskLgO9JNxJNJurfVz4ts3cNf

Jeff Sanders i jego styl jazdy zwany ‘starokalifornijskim’

Zanim zacznę opisywać to, czego nauczyłam się od Jeffa, myślę,że warto go lepiej poznać. Zwłaszcza może się to przydać tym, którzy nie mieli przyjemności go spotkać osobiście (niech żałują! bo ja każdego dnia czerpie korzyści z lekcji, jakich mi udzielił!).
Kiedy w pewien piątek wieczorem rozpoczął się kurs w Starych Żukowicach, w stajni Furioso teorią, którą przedstawiał Jeff, nie spodziewałam się, że tak wiele zrozumiem i nauczę się w jeden weekend. Styl w jakim jeździ Jeff nazywa sie staroklifornijski (więcej można poczytać na oryginalnej stronie http://www.modernvaquero.com/). Styl ten wywodzi się z Europy, to Hiszpanie ‘zawieźli’ go do Stanów Zjednoczonych, a sami stworzyli go w czasach wojen. ‘Zręczne’ konie były im potrzebne do tego, by wygrywać. Styl ten najsilniej przyjął się w Kaliforni, głównie ze względu na dobre warunki klimatyczne oraz usposobienie mieszkańców czyli fakt, iż można było spokojnie, bez pośpiechu przygotowywać sobie konia idealnego.
Jaka jest różncia między cowboyem a vaquero?
Cowboy na przykład będzie uznany za dobrego jeźdzcę, jeśli wysiedzi w siodle na młodym, nieujeżdzonym, brykającym koniu. Vaquero z kolei przygotowanie konia rozpocznie od pracy z ziemi. Oznaką dobrego jeźdźcy vaquero będzie takie przygotowanie konia, żeby w czasie ujeżdżania nawet raz nie bryknął. I jeszcze jedna znacząca różnica między nimi – cowboye używają koni do pracy z krowami, a vaquero używają krów do pracy z koniem.
Co jest ważne?
Nieustanne powtarzanie tych samych ćwiczeń, przy czym należy za każdym razem wymagać i oczekiwać tego samego. Vaqueros określają to mianem spójności.
Czas i cieprliwość. Konia należy uczć „poco a poco”, gdyż potrzebuje on czasu na przyswojenie tego, co nowe, czego się od niego wymaga.  Nie wolno go zmuszać, bo może to nawet cofnąć proces uczenia. Dyscyplina jest bardzo ważna, ale nie wolno przesadzać.
Discipline is crucial to making a good horse but excess can easily ruin what progress has already made
Komunikowanie się z koniem jest niezwykle trudne, a vaquero posiedli łatwość ‘myślenia jak koń’, dlatego łatwo im jest przekazać koniom czego od nich oczekują i zrozumieć czemu danej czynności nie chcą wykonać. Mają oni ogromne doświadczenie oraz umiejętności przekazywane z pokolenia na pokolenie. Im mniejsza będzia strefa nie rozumienia zachowań konia, tym lepiej będzie się nam z nim pracowało(i celowo określiłam to mianem mniejszej strefy nie rozumienia, a nie lepszym rozumieniem konia, ponieważ my, współcześni posiadacze koni, nie spędzamy z nimi tyle czasu, ile vaqueos; często nawet nie spędzamy z nimi tyle czasu, ile na przykład personel stajni!).

Tak myślę w ogromnym skrócie przedstawia sie charakterystyka starokalifornijskiego stylu jazdy.   Teraz parę słów o samym Jeffie. Urodził się w rodzinie z tradycjami jeździeckimi, zarówno jego matka jak i ojciec zdobywali pierwsze miejsca na zawodach w Ameryce. Sam Jeff w wieku zaledwie 6 lat startował w zawodach reiningowych. W wieku 12 lat zarabiał już pierwsze pieniadze, trenując konie i zwyciężał w konkursach w przeróżnych dziedzinach (bo jak twierdzi dobrze przygotowany koń powinien być wszechstronny – bezpieczny i gotowy do pokonywania przeszkód w terenie, świetnie reagujący na najdrobniejsze sygnały), takich jak calf roping, western pleasure, reining i wielu innych. Po ukończeniu szkoły średniej często brał udział na zawodach jako sędzia oraz trenował jeźdzców.
Wieloletnie doświadczenie pomogło mu opracować doskonały materiał szkoleniowy. Od wielu lat już prowadzi kliniki w Ameryce, a od pewnego czas słynny stał się także w Europie (program szkoleń dostępny jest na stronie http://www.modernvaquero.com/).

Z własnego doświadczenia powiem, że Jeff zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pomógł mi rozwiązać wiele problemów i otworzył oczy na różne sprawy. Co więcej, po kursie, który trwał dwa i pół dnia (2 dni w siodle, jeden wieczór teorii) Jeff przyjechał do naszej stajni, żeby udzielić chętnym prywatnych lekcji.

W kolejnych publikacjach (za pozwoleniem Jeffa oczywiście) umieszczę linki do wycinków nagrań z treningu z Jeffem, opiszę ćwiczenia jakie mi zaproponował dla Juny oraz postaram się w miarę zrozumiale opisać co, kiedy i jak należy ćwiczyć.

Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie to, że podczas lekcji nie musiałam w ogóle zadawać pytań – Jeff od razu widział z czym mam(-y) problem i mówił co należy zrobić, żeby temu zapobiec. Był całkowicie skoncentrowany na mnie i koniu. Słowem – super.
Choć nie jestem ani jeźdzcem westowym, ani ujeżdżeniowcem, ani skoczkiem, ani ...ani.. Jestem sobą, mam swojego konia, z którym mam różne problemy. Jeff ogromnie mi pomógł w mojej końskiej podróży.